O tym, że można być przygotowanym na różne scenariusze, a życie i tak napisze własny.


Pyzata dziewczynka z włoskami jak chłopczyk, siedząca na kolanach pierwszej z prawej pani, za 62 lata zostanie moją Babcią. Jeżeli dziewczynka to moja Babcia, to zapewne siedzi na kolanach swojej matki, mojej prababci, a za nią stoi pewnie ojciec czyli mój pradziadek Franciszek. Ich córka za 18 lat wyjdzie za mąż, także za Franciszka, a za kolejnych blisko 90 – urodzi się kolejny Franciszek, ich prawnuk, który dziś ma dwa i pół roku.

Babcia świetnie szyła.


Wszyscy mieliśmy właściwie wszystko uszyte przez babcię, od barchanowych piżamek, przez – to już wiadomo – galowe stroje, po kurtki. Babcia potrafiła takie cuda, że na przykład kurtka, która miała całkiem dobrą ocieplinę i podszewkę, ale zdartą przez starszego brata czy kuzynów warstwę wierzchnią, dostawała po prostu nowy wierzch z kolorowego ortalionu i służyła dalej. Kiedyś Babcia uszyła mi sukienusię z granatowego materiału w białe grochy, która z czasem przestawała być sukienusią do kolan i stawała się najpierw minisukieneczką, a potem po prostu bluzeczką. Pamiętam ją bardzo dobrze, bo czułam się w niej niezwykle dorosła i elegancka, gdy miałam jakieś 7 lat. Babcia szyła także wszystkie ciuchy Mamie. Mama zakładała do babcinych kiecek i spódnic wyłącznie szpilki, w innych butach właściwie nie chodziła, kapcie też miała na obcasach, a klapki japonki dopuszczała tylko w domu, w upalne lato, w wakacje. A propos wysokich obcasów, to podobno Mama nie rezygnowała z nich nigdy, także na śliskich drogach oraz ścieżkach ze śniegiem, także w zaawansowanych ciążach. A wszyscy troje urodziliśmy się w zimie i przecież kiedyś to były zimy!

Wydaje mi się, że Mama zaczęła kupować ubrania długo po śmierci Babci, bo te uszyte na miarę wystarczyły na lata. W kwestii ubrań żadna z nich zresztą nie była minimalistką, ale jaką szansę na bycie minimalistką miała Mama, jeśli Babcia szyła także obrusy, serwety i pościel, a wszystko to ozdabiała haftem richelieu, a w przypadku porcji posagowej  dodatkowo monogramem AZ?

W każdym razie myślę, że elegancja była wtedy w tamtym domu ważna, i jestem pewna, że Babcia miała dokładnie zaplanowaną kreację do trumny. Każdy miał, to znaczy każda jej koleżanka – czyli kuma – miała w szafie przygotowany zestaw ubrań, w którym miała być pewnego dnia pochowana. To było bardzo ważne: wyglądać elegancko w każdej sytuacji i to była zbyt poważna kwestia, aby zdać się na przypadek.
Jeszcze ubiorą nie w to, co potrzeba i co ludzie powiedzą?

Dawno temu znalazłam sukienkę, o której sądzę, że miała być tą właśnie Babciną kreacją ostateczną. Mam ją w swoim domu, w Warszawie, ale sukienka to właściwie za dużo powiedziane. Nie została skończona, właściwie to bardziej zarys. Babcia chyba zmieniła koncepcję, wypruła z zaczętej kiecki tak zwaną wstawkę, czyli koronkowy fragment pod szyją, ale nie wyrzuciła reszty, z czego wnioskuję, że całość miała się odleżeć. Odleżała się ponad 30 lat i właśnie postanowiłam znaleźć krawcową, która podejmie wyzwanie i dokończy sukienkę mojej Babci.

Widzę w sobie kilka cech obu tych fantastycznych kobiet, ale nie ma wśród nich elegancji.
Nie mam nawet promila sukienek, które miała moja Matka, i nie, nie zajmuje mnie myśl o kreacji do trumny.

Ale móc teraz założyć sukienkę, którą wymyśliła i zaczęła szyć Babcia?