O szukaniu, o nadziei i o tym, jaką potencjalnie negocjatorką jestem.


Czego szukacie? Co jest Waszym skarbem? Złotym runem, białym krukiem, mrocznym przedmiotem pożądania?

W książce, którą już wspominałam i wspomnę jeszcze pewnie ileś razy – „Lecie leśnych ludzi” Marii Rodziewiczówny – skarbem jest strzelba. Stary Odrowąż szukał strzelby ukrytej w czasie powstania. Mimo szacunku do Odrowąża, wszyscy grzecznie po cichu uważali, że to bajka, niegroźne urojenie starego człowieka. Manię miał także Mikołaj Sapieha, też już wspominany tutaj bohater innej książki mojego dzieciństwa  – „Błogosławionej winy”. Tak się zawziął na obraz Matki Boskiej, że go ukradł papieżowi, a ten po złości go wyklął. Ale Sapieha skarb zdobył.

Moim skarbem jest portret dziadka Franciszka.


Wiem na pewno, że wisiał u nas w domu na wsi nad biblioteczką, pamiętam dokładnie, w którym miejscu, i przepadł któregoś dnia. Mam niechlubną teorię na jego temat, teoria nie jest istotna zwłaszcza że bezpośrednio łączy się z pewną manierą mojego ojca. To, co jest istotne, to że portret był, teraz go nie ma i ja go szukam.

Na szczęście uwielbiam targi staroci. Zawsze ale to zawsze mam cichą nadzieję, że pewnego dnia stanę przed straganem i zobaczę dziadka, jak sobie jest oparty o nogę krzesła z wybebeszoną tapicerką między niesprawnym gramofonem a emaliowanymi naczyniami medycznymi z demobilu. Jestem na to przygotowana. Wiem, co mam powiedzieć. Absolutnie beznamiętnym głosem, ziewając, rzucę „a ten portret za ile?”, gość powie: „da pani dychę” i ja udając, że to chyba żart, wytarguję jeszcze piątkę.

Znacie mnie i ja siebie też znam. Oczywiście, że zacznę wrzeszczeć z radości i płakać ze wzruszenia, drzeć się na cały targ więc gość natychmiast się zorientuje, że oddam za ten portret dom, kota i męża, i on własnie robi ze mną biznes życia.

Portret jest duży. Na pewno nie mieści się w książce, więc po cóż przeglądam książkę po książce na strychu przed zniesieniem na dół – nie wiem, ale ostatnio znalazłam tam zdjęcie mojego ojca z czasów jego przysięgi wojskowej i sreberka po ptasim mleczku. Ciekawe zresztą, ile Wedel płaci za takie archiwalia?

W każdym razie, na  koniec „Lata leśnych ludzi” Odrowąż znajduje strzelbę.