O tym, że każdy medal ma smutną i radosną stronę, o uważności w życiu oraz maksimum treści i minimum słów.


Nie wiem tego na pewno, ale wydaje mi się, że raczej przestaliśmy pisać listy. Nie pamiętam, kiedy napisałam ostatnio list, poszłam na pocztę i go wysłałam.
Przestaliśmy też masowo wysyłać telegramy, poczta wycofała tę usługę, ale jeśli chcecie wysłać komuś telegram z życzeniami, nadal możecie to zrobić na stronie telegramy.pl

W szkole podstawowej brałam udział w olimpiadzie polonistycznej. Jedno z zadań brzmiało: „Napisz telegram”. Chodziło o to, aby prawidłowo wpisać adresata i nadawcę oraz sprytnie podejść do tekstu. Ponieważ płaciło się za każde słowo, słono, spryt polegał na przekazaniu maksimum treści przy użyciu jak najmniejszej liczby słów. Na przykład „Wygrałam!”.

No niestety, nie wygrałam olimpiady.


Ale pamiętam inną historię z telegramem, też trochę smutną a trochę jednak wesołą.
Otóż obie moje Babcie miały tak samo na imię. Obie rodziny znały się i utrzymywały bliskie relacje.
Gdy zmarła jedna z Babć, zostały posłane telegramy także do rodziny drugiej Babci. Czy ktoś czegoś nie dopisał, czy ktoś czegoś nie doczytał – tego nie wiem i nie wykluczę też, że historia w ogóle inaczej przebiegała, ale to mniejsza. W każdym razie ubrana na czarno rodzina z wieńcem w rękach, pojawiła się wskazanego w telegramie dnia na podwórku niewłaściwej Babci, która nieświadoma niczego, za to całkiem zdrowa i jak najbardziej żywa pojawiła się w progu, aby się przywitać.
Nie mam za grosz żalu, że odetchnęli z ulgą, ja bym odetchnęła i zgasiła ten oddech natychmiast myślą, że jednak ktoś inny naprawdę nie żyje. Po czym uświadomiłabym sobie, znowu z ulgą, że przynajmniej napis na szarfie się zgadza: Kochanej Leokadii – Rodzina.

Chodzi o to, że życiu zawsze jest miejscena smutek i na radość.


O tym, że każdy medal ma smutną i radosną stronę, o uważności w życiu oraz maksimum treści i minimum słów.