O tym, czego Wam i sobie życzę na Święta
Moja babcia, gdy wychodziła z domu, brała do ręki woreczek. Woreczek, czyli elegancką damską torebkę wyjściową. Woreczek miał dowolny kształt, absolutnie nie musiał być woreczkiem jak dzisiejszy od Zofii Chylak, miał krótkie kościane ucha, w środku podszewkę z kieszonką. Do woreczka Babcia wkładała tabletki z krzyżykiem, chusteczki do nosa (bawełniane, z mereżką), portmonetkę, różaniec i książeczkę do nabożeństwa oraz materiałową torbę na zakupy.
No chyba, że szła na cmentarz, to wtedy w torbie były własnoręcznie zrobione znicze.
No albo, że szła do kogoś chorego zrobić zastrzyk.
Babcia potrafiła wszystko, w tym stawiać bańki i robić zastrzyki. W metalowym pudełku trzymała szklane strzykawki i igły, które wygotowywała przed wizytą u potrzebującego. Przez czystą szmatkę wyjmowała je z wrzątku, zamykała w pudełeczku, następnie w woreczku i szła wstrzyknąć, co tam komu doktor Konopa przepisał.
Gdy wracała albo nie mówiła nic, tylko gotowała strzykawki i wiadomo było, że z pacjentem raczej kiepsko albo słyszeliśmy zadowolony głos: „Nooo… ona / on to jeszcze generał!”
Znaczyło to, że człowiek jest w doskonałej formie i będzie żył, bo jest krzepki i silny.
Generał.
Na Święta i na Nowy Rok życzę nam: bądźmy generał!
Na zdjęciu: bombki choinkowe pamiętające Babcię.