O tym, co odziedziczyłam, a co wolałabym odziedziczyć po mojej mamie.
Mama, co zawsze podejrzewałam a co potwierdziła jej siostra, zawsze była kujonką i przeżywała złe oceny w szkole. Złe, czyli na przykład dostateczny. Trója naszej Mamy nie satysfakcjonowała.
Miałyśmy z Mamą tego samego polonistę, Profesora Golca. Mama opowiedziała mi kiedyś historię o tym, jak napisała wybitne w swoim przekonaniu wypracowanie, w którym wykazała się znajomością tematu, poparła lekturą, zainstalowała w nim odpowiednie cytaty, zakończyła światłymi wnioskami – po czym dostała zeszyt z doskonale mi znanym fantazyjnym połączeniem liter JG w charakterze podpisu Profesora (Jerzy Golec) i adnotację:
„Styl kwiecisty. 3”
Wybitne wypracowanie Anny Joanny, naszej Mamy, zostało ocenione na trójkę. Przestroga „styl kwiecisty – trzy” towarzyszy mi od dawna. Pamiętam o tym i staram się unikać kwiecistości. Musiałam jednak kiedyś na chwilę się zapomnieć, bo na studiach profesor Ulicka postawiła mi tróję za pracę z poetyki, poświęconą wierszowi Andrzeja Trzebińskiego „O niebieskim, pachnącym groszku”. Pamiętam komentarz do mojej oceny, był bardziej złośliwy: „A ja jestem taka mala – jak śpiewała Mira Zimińska”.
Moja wybitna praca została oceniona jako pretensjonalna, napuszona i egzaltowana.
Mam nadzieję, że na zawsze oduczyłam się egzaltacji i pretensjonalności. Za komentarz do niedawnego Dnia Matki i zbliżającego się 22 czerwca, dnia w którym wszystko się zmieniło, niech posłuży informacja, że nie było przez ostatnie 25 lat dnia, w którym nie żałowałabym naszej ostatniej egzaltowanej kłótni.
Na zdjęciu pierwsza z prawej stoi Mama, pani od polskiego podczas zakończenia roku szkolnego klas ósmych, od półtora roku żona, od pół roku matka pierworodnego syna. Wolałabym odziedziczyć jej elegancję i kolekcję sukienek.