O tym, kiedy zaczyna się dorosłość, o meandrach pamięci, Nałkowskiej i studniówce.


Czytam Hanny Kirchner „Nałkowska albo życie pisane” i oto początek rozdziału V zatytułowanego „Rozstania”:

„>>Gdy byłam młoda…<< pisze o sobie 4 listopada 1910 roku Zofia dwudziestosześcioletnia. Od dawna jest przecież dorosła – mężatka, autorka czterech książek, znając już smak miłości, sycąca ambicję niemałym sukcesem literackim”.

Ten fragment przypomniał mi, że na pierwszym roku polonistyki w poniedziałki miałam zajęcia przy Szturmowej. Jeździłam tam tramwajem. Nie wiadomo po co pamiętam, wyraźnie jakby to było wczoraj, taką pewną chwilę z tramwaju, który na rondzie Dmowskiego czekał na zielone światło. Było to w maju, maturzyści gnali na egzamin, ja kończyłam pierwszy rok studiów i w tym tramwaju patrząc na białe bluzki i garnitury młodszych ode mnie raptem o rok – albo i nie – poczułam się staro. Nieziemsko zazdrościłam tym maturzystom. Czułam, że przed nimi wszystko, a przede mną, no cóż. Jakby mniej.

Jakby ten rok naprawdę był w stanie zrobić różnicę.

Co lepsze, także doskonale pamiętam moment, kiedy poczułam się dorosła. Było to raptem niecałe półtora roku wcześniej, w styczniu, na studniówce. Nie wydarzyło się nic przełomowego, nie piłam po raz pierwszy alkoholu, nie wypaliłam pierwszego papierosa. Po prostu. Czułam, że coś się zaczyna.

Kiedy kilka dni temu to wspomnienie nagle do mnie wróciło, uśmiechnęłam się nostalgicznie tak, że jestem pewna, że mogłam nawet przypominać Cecylię Gallerani pozującą Leonardo, mimo że akurat nie trzymałam na rękach gronostaja. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że wspomnienie przypłynęło do mnie ze słuchanym akurat w radiu „A Whiter Shade of Pale”. To była piosenka, od której zaczęły się popolonezowe tańce na naszej studniówce i to był ten moment, kiedy poczułam się dorosła.

Tylko że przed chwilą Carlos Santana zagrał „Samba Pa Ti”, a ja odłożyłam Nałkowską i poczułam falę gorąca. Jakie Procol Harum, jakie shade of pale? Przecież to Santana zagrał pierwszy kawałek i to do niego tańczyliśmy z moim ukochanym od czasów podstawówki kolegą Pawłem, zwanym Ojcem, pierwszy taniec na mojej studniówce!

I teraz naprawdę nie wiem. Procol Harum czy Santana. „A Whiter Shade of Pale” czy „Samba Pa Ti”.
Nie wiem, która z nich była pierwsza.
Nie wiem, czy w związku z tym nadal mogę czuć się naprawdę dorosła.

Lektura w tle: Hanna Kirchner „Nałkowska albo życie pisane”, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2015.


O tym, kiedy zaczyna się dorosłość, o meandrach pamięci, Nałkowskiej i studniówce.