O tym, jak nie zepsuć sobie Sylwestra bardziej


Jak wiadomo, nie mam dzieci, ale byłam dzieckiem i z tej perspektywy wobec nadchodzącego czasu podzielę się doświadczeniem z nocy sylwestrowej prawie cztery dekady temu.
Nie miałam najmniejszego pojęcia, co to jest Sylwester, więc natychmiast zrozumiałam, że właśnie z jego powodu rodzice zamierzają nas zostawić pod opieką Babci i iść na imprezę do stryjostwa.
Iść bez nas.

Moi bracia spali. Ja nie. To ważna informacja.


Zapamiętajcie ją i w razie potrzeby zainspirujcie się.

Bo chodzi o to, że jednak lepiej zabrać jedno obudzone już dziecko niż dopuścić do obudzenia dwojga pozostałych i musieć zabrać ze sobą wszystkie.

Podjęta przez moją matkę próba uśpienia najpierw mojej czujności, a następnie mnie nie mogła się udać, ponieważ było wyraźnie widoczne, że mama owszem, jest niby w szlafroku (pikowanym w romby, pudrowo różowym, z połami wykończonymi delikatną koronką) – ale pod szlafrokiem jest sukienka, są korale a mama ma pomalowane rzęsy i pachnie perfumami. Dlaczego mama leży obok mnie w sukience, w koralach i z pomalowanymi rzęsami udaje, że śpi?

Potem już wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Następny obrazek, jaki pamiętam to ten, w którym opatulona siedzę na sankach, ciągnięte przez ojca sanki mijają dom Grabowskich, czyli pierwszy po drodze do celu, i koniec, zasypiam, nie pamiętam żadnej imprezy, nic. Po prostu wrzucono mnie do łóżka któremuś z kuzynów i odebrano rano, bo jak napisałam, lepiej zabrać ze sobą jedno obudzone dziecko niż wszystkie.

No chyba, że nie macie Babci.


Zróbcie sobie dobry rok!